Budzę się jak co rano o 6.00 i leżę z zamkniętymi oczami, układając plan działania na ten dzień: śniadanie dla dziecka, kanapki do szkoły, potem prysznic i do pracy. Gdzie pojadę, ile spotkań, czy zdążę wrócić z pracy aby zawieźć syna na angielski, czy może mąż to zrobi. Zakupy, obiad – kto ugotuje dzisiaj obiad?– codzienny nasz problem, bo i mnie i Markowi brakuje czasu – pochłonięci pracą, wszak ona jest najważniejsza…? Ale nie dzisiaj. Dzisiaj obudziłam się jak zwykle o 6.00 i z zamkniętymi oczami rozkoszowałam się czasem, kiedy nic nie muszę, nie muszę się spieszyć, aby zdążyć do pracy, po zakupy, ugotować, odwieźć, zawieść , wyprać. Przymusowo los wcisnął przycisk STOP. Mam w końcu czas, aby leniwie przeciągnąć się, dostać śniadanie do łóżka i wypić w nim kawę, która smakuje inaczej niż zwykle. Piję ją wszystkimi zmysłami, w spokoju delektuje się jej aromatem i słodko-gorzkim smakiem.
Moje myśli krążą wokół tu i teraz. A teraz jestem leniwa, w końcu mogę sobie na to pozwolić, za chwilę zjem babeczkę buraczaną z przepisu Przekąski i nie tylko- Strefa Zdrowego Żywienia w Szkole, którą wczoraj z Rudym upiekłam, bo był na to w końcu czas i nie musiałam wybierać pomiędzy pieczeniem babeczek, a gotowaniem obiadu na jutro. Potem wejdę do wanny z książką, kiedy ostatnio to robiłam? Dobrych kilka lat temu… Dla ciała kąpiel magnezowa, dla duszy „Bieguni”, zaczęłam czytać jakiś czas temu, ale dzisiaj zacznę od początku i w końcu przeczytam ją całą. Pogramy w planszówki, może w szachy, obejrzę wspólnie z synem Avatara, którego dawno mu obiecałam. A jutro pójdę do własnego salonu na jogę on-line Strefa Yogi, bo żyję we wspaniałych czasach, kiedy mam dostęp do Internetu, który pozwala mi funkcjonować w miarę normalnie, kiedy jestem uwięziona we własnym mieszkaniu. Tyle fajnych rzeczy mogę nadrobić, zamierzam wykorzystać ten czas na maxa – rodzinnie, ale też z naciskiem na siebie, nagromadzę dużo pozytywnej energii na czas PO, który w końcu nadejdzie. Ale to dopiero jutro, a dziś jestem TU.
Comments